Lilianna
Czerwona walizka leży otwarta na łóżku, a ja ciągle dorzucam do niej coś nowego. Nie zdziwi mnie kompletnie jak nie będę mogła jej zamknąć, bo to już chyba jest wpisane w geny walizki, że nigdy nie chce współpracować gdy tego potrzeba. Z pokoju obok słyszę donośny śmiech Dawida i pasmo przekleństw Krzyśka, któremu Kubacki zwędził najnowszą paczkę bokserek i włożył do zamrażarki, a teraz biedny Biegun wyrywa sobie włosy z głowy. Mogłabym mu powiedzieć co takiego stało się z jego nowymi rajtkami, ale Dawid obiecał mi, że na wakacjach będzie płacił mi za każdą możliwą rzecz. I chyba nie ma dla kobiety lepszego i mocniejszego argumentu niż to, że facet sam z własnej woli będzie za nią płacił.
- Lilka... - w drzwiach staje zakłopotany Krzysiek i drapie się po karku. - Bo widzisz mam takie małe pytanie i.... słuchaj, nie widziałaś może takiego czerwonego pudełeczka? - mówi. Dawid staje za nim i pokazuje mi, że jak coś chlapnę to już po mnie. Kręcę więc głową, ale po chwili wpadam na pomysł zniszczenia Krzyśka.
- A jak duże to pudełko było? - pytam, a ten po chwili odpowiada na moje pytanie i pokazuje rękoma zarys wielkości opakowania. - A co tam było? Pierścionek zaręczynowy dla twojej dziewczyny?
- Przecież wiesz, że nie mam dziewczyny. - mówi z ironią w głosie, ale nie satysfakcjonuje mnie ta odpowiedź.
- No to co tam było, że tak pilnie poszukujesz tego pudełka? - Dawid jest cały czerwony od tłumienia w sobie śmiechu i przez niego mi samej chce się śmiać.
- A czy to jest takie istotne? - widzę jak na jego krzysiową mordkę wpełza delikatny rumieniec. Ale dlaczego on tak bardzo się wstydzi powiedzieć, że po prostu kupił bokserki i teraz się zgubiły? - Widziałaś czy nie?
- Bardzo istotna jest jego zawartość, bo w tym domu jest kilka czerwonych pudełek i może to któreś z nich. - odpowiadam i mrugam słodko rzęsami. - Przychodzisz do mnie i prosisz o pomoc, ale jak chcę to zrobić to ty nie chcesz współpracować... - staram się by mój głos był jak najbardziej dobijający i smutny.
- Nosz kuźwa bokserki zgubiłem! - wybucha, uderza pięścią w ścianę i już po chwili go nie ma. Blondyn jest widocznie zaskoczony reakcją przyjaciela, ale ja też jestem w nie mniejszym szoku. Wymieniam z nim porozumiewawcze spojrzenie, gdy mijam go w drodze do kuchni. Wyjmuję z zamrażarki zimne opakowanie z bokserkami i zmierzam do pokoju Krzyśka.
- No chyba mnie nie chcesz w to wkopać! - szept Dawida przeszywa moje lewe ucho.
- Spokojnie blondasie. - wytykam język i wchodzę do świątyni tego drugiego. Siedzi na łóżku i gapi się w leżącą na podłodze otwartą walizkę, w którą rzucam opakowanie bokserek i nonszalancko opieram się o framugę drzwi. - Następnym razem jak kupisz mrożonki to nie wkładaj do zamrażarki wszystkiego co leży w ich zasięgu. - odpowiadam na jego jeszcze niezadane pytanie i opuszczam pokój. Kubacki jest wyraźnie zadowolony z przebiegu sytuacji, a ja... a ja uśmiecham się pod nosem i zamykam drzwi do swojego pokoju, bo chcę na spokojnie skończyć pakowanie i nastawić się psychicznie na kilka dni z Krzyśkiem, Dawidem, Bartkiem i Krzyśkiem Miętusem oraz starymi dobrymi koleżankami.
- Nie podejrzewałabym cię o to, że kiedyś będziesz z Bartkiem. - mówię do siedzącej obok Kaśki, a ta puszcza mi oczko i szeroko się uśmiecha.
- Przyznam się, że sama bym się o to nie podejrzewała.
- Ale wyglądacie na szczęśliwych. - zauważam.
- I jesteśmy. - mówi. - To oznaczy ostatnio mieliśmy kryzys, bo Bartek tak szampańsko świętował urodziny mojej mamy, że w środku nocy stanął na balkonie i zaczął krzyczeć, że jest królem lwem. Oczywiście sąsiedzi potem mieli do nas pretensje, a żeby było tego mało to żołądek Bartka też przestał z nim współpracować i cała łazienka...
- Nie kończ. - ucinam jej w pół słowa, a ta unosi ręce w geście obronnym. - A ta cała Sylwia to coś ten tego do Kubackiego? - pytam, ale ona wzrusza ramionami. - Czyli jedna wielka niewiadoma?
- Dokładnie. Ale mam nadzieję, że przez te kilka dni się czegoś dowiemy. Chociaż... ostatnio doszła mnie plotka, że... - ucięła, widząc jak zbliża się blondas wraz z Bartkiem w naszą stronę. Kłusek od razu objął swoją dziewczynę, a Dawid usiadł swobodnie na chodniku i nie interesowało go to, że grono staruszek stojących nieopodal patrzy na niego z pogardą. Już było pewne, że teraz wezmą całą naszą grupkę na celownik i zaczną ględzić o niewychowaniu współczesnych młodych ludzi.
- O czym tak gadacie? - pyta Bartek.
- O życiu. Dawno się nie widziałyśmy, więc Kaśka zdaje mi relacje co się tutaj działo. - odpowiadam z uśmiechem.
- A o tym też jej powiedziałaś? - patrzy to na mnie to na swoją dziewczynę, a ja zauważam jej lekkie zażenowanie na twarzy. Głupio mi pytać o co chodzi, ale nie chcę by była jeszcze bardziej zaróżowiona niż teraz.
- O czym? - wtrąca się Dawid.
- O niczym. - odpowiada Bartek.
Mhm, czyli Kubacki też żyje jak zabłąkana owieczka i nie ma o niczym pojęcia. Jednakże przez myśl przechodzi mi, że może Kaśka i Bartek zostaną rodzicami, ale przecież gdyby była w ciąży to nie paliłaby chwilę temu papierosa. Oczywiście pod uwagę biorę też śmiertelną chorobę, choć wcale nie życzę tego ani jednemu ani drugiemu!
- Jedziemy? - przychodzi Biegun w towarzystwie Miętusa i jego dziewczyny oraz zastanawiającej mnie dziś Sylwii.
- Jakie składy? - pytam.
- Ja, Ty, Kubacki i Sylwia jedziemy moim samochodem, a Kłuski jadą z nimi. - wskazuje na tulącego się do dziewczyny Krzysia.
- No to komu w drogę... - zaczyna Kubacki i podnosi się z chodnika. Chce rzucić pewnie jakąś śmieszną anegdotkę lecz natyka się na spojrzenie brunetki i w jednej chwili rezygnuje i ucieka do samochodu. Nie mam zielonego pojęcia i boję się o niego bo nie wiem jak on wytrzyma dwie godziny jazdy z nią na tylnym siedzeniu. Przecież to się woła o pomstę do nieba!
- Dokładnie. Ale mam nadzieję, że przez te kilka dni się czegoś dowiemy. Chociaż... ostatnio doszła mnie plotka, że... - ucięła, widząc jak zbliża się blondas wraz z Bartkiem w naszą stronę. Kłusek od razu objął swoją dziewczynę, a Dawid usiadł swobodnie na chodniku i nie interesowało go to, że grono staruszek stojących nieopodal patrzy na niego z pogardą. Już było pewne, że teraz wezmą całą naszą grupkę na celownik i zaczną ględzić o niewychowaniu współczesnych młodych ludzi.
- O czym tak gadacie? - pyta Bartek.
- O życiu. Dawno się nie widziałyśmy, więc Kaśka zdaje mi relacje co się tutaj działo. - odpowiadam z uśmiechem.
- A o tym też jej powiedziałaś? - patrzy to na mnie to na swoją dziewczynę, a ja zauważam jej lekkie zażenowanie na twarzy. Głupio mi pytać o co chodzi, ale nie chcę by była jeszcze bardziej zaróżowiona niż teraz.
- O czym? - wtrąca się Dawid.
- O niczym. - odpowiada Bartek.
Mhm, czyli Kubacki też żyje jak zabłąkana owieczka i nie ma o niczym pojęcia. Jednakże przez myśl przechodzi mi, że może Kaśka i Bartek zostaną rodzicami, ale przecież gdyby była w ciąży to nie paliłaby chwilę temu papierosa. Oczywiście pod uwagę biorę też śmiertelną chorobę, choć wcale nie życzę tego ani jednemu ani drugiemu!
- Jedziemy? - przychodzi Biegun w towarzystwie Miętusa i jego dziewczyny oraz zastanawiającej mnie dziś Sylwii.
- Jakie składy? - pytam.
- Ja, Ty, Kubacki i Sylwia jedziemy moim samochodem, a Kłuski jadą z nimi. - wskazuje na tulącego się do dziewczyny Krzysia.
- No to komu w drogę... - zaczyna Kubacki i podnosi się z chodnika. Chce rzucić pewnie jakąś śmieszną anegdotkę lecz natyka się na spojrzenie brunetki i w jednej chwili rezygnuje i ucieka do samochodu. Nie mam zielonego pojęcia i boję się o niego bo nie wiem jak on wytrzyma dwie godziny jazdy z nią na tylnym siedzeniu. Przecież to się woła o pomstę do nieba!
Krzysiek
- Ej, spokój! - krzyknąłem podchodząc do rozchichotanej grupki znajomych, którym zamierzałem wręczyć klucze do pokoi hotelowych, ale naszły mnie wątpliwości czy warto ich trzymać w tym hotelu czy od razu poprosić o klatkę w najbliższym zoo. Kubacki przechodzi samego siebie gdy podnosi koszulkę do góry i pokazuje naklejone futerko, a cała reszta od razu kładzie się ze śmiechu. - To śpicie w holu! - unoszę głos, a wtedy nastaje cisza.
- Krzysiek... a co ty dziś taki nie w humorze jakiś? - pyta Sylwia i szeroko się uśmiecha..
- Ja jestem bardzo w humorze, ale nie w tym momencie.
- No tak, przecież to arcyważny moment. Świat zatrzymać, bo Krzysztof Biegun ma do nas interes! - wrzeszczy blondyn.
- Mogę interesu zaraz nie mieć, ale twój tyłek odmarznie ci na tym chodniku w nocy. - posyłam mu ironiczny uśmieszek i z zamiarem oddania kluczy chcę wrócić do recepcji.
- Oj no Krzysiu stój, przecież nic nie mówię. - jęczy. - Dogadajmy się. Po co te nerwy? Ta nić nienawiści między nami? Ten czuły achillesowy punkt jakim jest nasza wieloletnia przyjaźń... - łapie się za serce i z wymalowanym na twarzy bólem recytuje coraz to nowsze określenia.
- Powiedzcie mi co on bierze, bo ja nie mam pojęcia. - mówi Kaśka i wybucha śmiechem, a reszta jej wtóruje.
- Masz klucze? - pyta Miętus.
- Nie no... Boże daj mi siłę, bo zaraz sobie strzelę w łeb...
- Ej ej, chcemy mieć wakacje a nie pogrzeb jednego głupka na górskiej hali. - niezawodny Kubacki zawsze wetnie się w rozmowę.
- A co, ty też planujesz samobójstwo? No to ci powiem słabo, że nie stać cię na miejsce na cmentarzu i szukasz go na górskich halach. - odpowiadam na jego uwagę i wyciągam z bluzy klucze do pokoi. - Kłuski. Miętusy. - rzucam im klucze. - I teraz pytanie do was. - spoglądam na Liliannę, Sylwię i zamyślonego Kubackiego który żyje swoim światem. - Dziewczyny razem, a ja i Dawid też razem, czy parami?
- Mi to obojętne. - mówi Sylwia. - Mogę spać w pokoju z Lilką. - dodaje, a ja spoglądam na dziewczynę, która raczej nie jest zadowolona z tejże opcji.
- Lilka, a ty jak chcesz?
- Obiecywałeś mi, że będę mieć z tobą pokój. - odpowiada patrząc mi w oczy. Chyba to mi wystarczy do zrozumienia, że mam ją uratować ze szponów Sylwii. Kiwam z uśmiechem głową, a w tym samym momencie Kubacki prawie mdleje, gdy Sylwia oznajmia, że mają razem pokój. Swoją drogą to bardzo dziwne, że Dawid się nie cieszy. Przecież po ostatniej imprezie z panną S. był tak rozanielony, że ustanowił nieoficjalny rekord Wielkiej Krokwi na treningu! - To idziemy się rozpakować i... na zakupy! - mówi wesoło.
- I co jeszcze? Idziemy łazić po górach a nie szukać promocji w sklepach. - odpowiada Krzysiek za co dostaje pstryczka w ucho od swojej dziewczyny.
- To my idziemy. Trzeba łóżko wypróbować. - rzuca Kłusek i ciągnie za rękę Kasię.
- To my też chodźmy. - mówię bez zastanowienia w stronę Lilki, a ta zabija mnie wzrokiem. - Do pokoju rzecz jasna! Żadnych łóżek nie będziemy próbować, no gdzie! - mówię szybko. Chociaż z tobą to ja mógłbym każdy mebel wypróbować...
- Krzysiek... a co ty dziś taki nie w humorze jakiś? - pyta Sylwia i szeroko się uśmiecha..
- Ja jestem bardzo w humorze, ale nie w tym momencie.
- No tak, przecież to arcyważny moment. Świat zatrzymać, bo Krzysztof Biegun ma do nas interes! - wrzeszczy blondyn.
- Mogę interesu zaraz nie mieć, ale twój tyłek odmarznie ci na tym chodniku w nocy. - posyłam mu ironiczny uśmieszek i z zamiarem oddania kluczy chcę wrócić do recepcji.
- Oj no Krzysiu stój, przecież nic nie mówię. - jęczy. - Dogadajmy się. Po co te nerwy? Ta nić nienawiści między nami? Ten czuły achillesowy punkt jakim jest nasza wieloletnia przyjaźń... - łapie się za serce i z wymalowanym na twarzy bólem recytuje coraz to nowsze określenia.
- Powiedzcie mi co on bierze, bo ja nie mam pojęcia. - mówi Kaśka i wybucha śmiechem, a reszta jej wtóruje.
- Masz klucze? - pyta Miętus.
- Nie no... Boże daj mi siłę, bo zaraz sobie strzelę w łeb...
- Ej ej, chcemy mieć wakacje a nie pogrzeb jednego głupka na górskiej hali. - niezawodny Kubacki zawsze wetnie się w rozmowę.
- A co, ty też planujesz samobójstwo? No to ci powiem słabo, że nie stać cię na miejsce na cmentarzu i szukasz go na górskich halach. - odpowiadam na jego uwagę i wyciągam z bluzy klucze do pokoi. - Kłuski. Miętusy. - rzucam im klucze. - I teraz pytanie do was. - spoglądam na Liliannę, Sylwię i zamyślonego Kubackiego który żyje swoim światem. - Dziewczyny razem, a ja i Dawid też razem, czy parami?
- Mi to obojętne. - mówi Sylwia. - Mogę spać w pokoju z Lilką. - dodaje, a ja spoglądam na dziewczynę, która raczej nie jest zadowolona z tejże opcji.
- Lilka, a ty jak chcesz?
- Obiecywałeś mi, że będę mieć z tobą pokój. - odpowiada patrząc mi w oczy. Chyba to mi wystarczy do zrozumienia, że mam ją uratować ze szponów Sylwii. Kiwam z uśmiechem głową, a w tym samym momencie Kubacki prawie mdleje, gdy Sylwia oznajmia, że mają razem pokój. Swoją drogą to bardzo dziwne, że Dawid się nie cieszy. Przecież po ostatniej imprezie z panną S. był tak rozanielony, że ustanowił nieoficjalny rekord Wielkiej Krokwi na treningu! - To idziemy się rozpakować i... na zakupy! - mówi wesoło.
- I co jeszcze? Idziemy łazić po górach a nie szukać promocji w sklepach. - odpowiada Krzysiek za co dostaje pstryczka w ucho od swojej dziewczyny.
- To my idziemy. Trzeba łóżko wypróbować. - rzuca Kłusek i ciągnie za rękę Kasię.
- To my też chodźmy. - mówię bez zastanowienia w stronę Lilki, a ta zabija mnie wzrokiem. - Do pokoju rzecz jasna! Żadnych łóżek nie będziemy próbować, no gdzie! - mówię szybko. Chociaż z tobą to ja mógłbym każdy mebel wypróbować...
Klemens
Leżę bezwładnie na łóżku swojej narzeczonej i gapię się w sufit, bo nie mam siły na nic innego. Dzisiejszy trening dał mi mocno w kość, ale cieszę się, że teraz będzie kilka dni oddechu, bo nie mam siły wstawać skoro świt i mordować się przez cały dzień aż do późnej nocy. Mam setkę problemów na głowie i jakoś muszę się z nimi uporać. Muszę też zabrać się za szukanie garnituru ślubnego, ale jeśli ślub się nie odbędzie to w sumie jedyna strata pieniędzy. Jednakże nawet sam Olek nalega już na zakupy, bo sam chce wiedzieć jak ma wyglądać tego dnia. Dlaczego akurat Zniszczoła wybrałem na swojego świadka a nie Dawida czy Krzyśka? Sam nie wiem. Może dlatego, że moi współlokatorzy denerwują mnie niemiłosiernie i chociaż w ten jeden jedyny dzień chcę mieć kogoś odpowiedzialnego przy swoim boku.
- Kochanie, jesteś głodny? - do pokoju wchodzi Agnieszka z małym na rękach i siada na łóżku, a Klimka sadza pomiędzy nami. Bawi się swoją ulubioną zabawką i wesoło uśmiecha. Jak bardzo chciałbym być teraz na jego miejscu... - Klemens, słuchasz mnie?
- Nie... nie jestem głodny, ale zmęczony i to cholernie. - odpowiadam.
- Może sprzedam małego babci i wyjdziemy do kina albo na kręgle dla wyluzowania?
- Nie dziś.
- Słyszę to czwarty raz z rzędu. - w jej głosie słyszę zaakcentowany wyrzut.
- Idź choć raz na jakieś ćwiczenia czy trening i zobaczysz jak to jest żyć po całym dniu harówki! - podnoszę się z łóżka i podchodzę do okna.
- Nie krzycz na mnie. - warczy. - Ostatnio chodzisz jak tykająca bomba. Strach się do ciebie odezwać, bo ciągle się drzesz! Nawet małego się boję z tobą zostawić, bo chodzisz tak zamyślony, że możesz o nim zapomnieć i będzie tragedia.
- Jestem zmęczony dziewczyno! Nie mogę się wyspać, bo przecież muszę wstawać do niego w nocy. Nie mogę chwili odpocząć po treningu bo przychodzisz i się czepiasz. Nic nie mogę!
- To co ty robisz w nocy kiedy śpisz u siebie, co? - pyta i mierzy mnie spojrzeniem. I co mam powiedzieć? Że myślę o tym jak dostać rozwód przed naszym ślubem, bo inaczej może zapomnieć o moim nazwisku, białej sukni, dostępie do konta i usłanym różami życiu? - A może ty mnie zdradzasz po prostu?
- Do reszty zgłupiałaś? Co ty chrzanisz?
- Niby zmęczony, niby nie ma czasu, a może masz na boku jakąś kochankę i to ona tak cię męczy.
- Nie mów o tym nikomu, bo powinnaś się wstydzić, że coś takiego przychodzi ci na myśl. - mówię. - Pracuję żebyś miała wszystko co chcesz. Ubrania, kosmetyki, wyjazdy gdzie chcesz i kiedy chcesz, teraz ślub, rachunki... ty myślisz, że ja mam czas na szukanie sobie kochanki gdy jak wół męczę się na treningach by wyrobić formę na zawody, które dadzą mi pieniądze?!
- Nie krzycz na mnie! - krzyczy.
- To mnie nie wkurwiaj! - trzaskam drzwiami i zbiegam schodami na dół po czym opuszczam jej dom. Na dworze zaczyna lekko pokrapywać, więc naciągam kaptur na głowę i zmierzam przed siebie. Nie mam siły..