niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział czwarty.

Lilianna

Spojrzenie Klemensa tkwiło we mnie niczym sztylet w świeżo zabitym zwierzęciu, a moje ciągle gdzieś uciekało. Pod powiekami czułam palące łzy, ale.. dlaczego? Jedna wzmianka o rozwodzie, a byłam w stanie rozbeczeć się jak dziecko. Natychmiastowo wróciły wspomnienia sprzed dwóch lat, gdy byliśmy zakochani w sobie po uszy i nie widzieliśmy poza sobą świata. Takie dwa zakochane w sobie szczeniaki, które ledwie ukończyły wymagany wiek upoważniający do wszystkiego, i bez namysłu popełniły masę błędów. 
- Powiesz coś w końcu? - odezwał się, wyrywając mnie tym z zamysłu. Spojrzałam na jego twarz, chciałam odnaleźć jakieś uczucie, cokolwiek, ale widziałam jedynie pewność na niej wypisaną i zaciętość w oczach. 
- Przez dwa lata łudziłam się, że w końcu się odezwiesz.. że może wtedy spróbujemy pogadać na spokojnie, bez wyrzucania sobie win. Ale spotykamy się teraz, zupełnie przypadkiem, a ty od razu przechodzisz do rzeczy. - powiedziałam. - Myślisz, że mam nerwy ze stali? Że choć minęło tyle czasu to potrafię patrzeć na to wszystko z góry i nie rozmyślać co mogłoby być gdyby nie stało się to co się stało? Nawet nie potrafisz spojrzeć mi w oczy i przeprosić z godnością, a jedynie wyskakujesz z rozwodem. - syknęłam. - Za to wszystko co mnie przez ciebie spotkało...gdybym nie miała uczuć i była zwykłą suką bez serca to już teraz Agnieszka widziałaby nasz akt ślubu, moją obrączkę i nagranie.
- Nagranie? - ożywił się.
- Tak, nagranie. Nie pamiętasz jak sam kazałeś swojemu przyjacielowi nagrywać naszą przysięgę, bo chciałbyś odsłuchać ją za kilka lat i powtórzyć mi ją przy blasku księżyca w naszą rocznicę? Byłeś cholernie romantycznym szczeniakiem, a ja głupia byłam na każde twoje skinienie... Ślub? Jasne, spoko. Kiedy, gdzie i o której? Byłam zwykła marionetką w twoich rękach, Klemens, a ty.. robiłeś ze mną wszystko co ci się żywnie zamarzyło. 
- Kochałem cię i dobrze o tym wiesz. - mruknął, odstawiając pustą szklankę po soku na stolik. 
- Mnie? A nie mojego bogatego ojca, który naobiecywał ci śliwek na wierzbie? 
- Gdyby tak było to nie ożeniłbym się z tobą.
- Ożeniłeś się ze mną właśnie po to, żeby tak było. - wtrąciłam się mu w słowo. - Najlepsze w tym wszystkim jest to, że dostałeś to co chciałeś, a potem nagle zacząłeś wymyślać przeróżne problemy. A to wmawiałeś mi oglądanie się za innymi, a to nie mogłeś zboleć, że wychodziłam z przyjaciółkami na zwykłe zakupy... Nie byłam małpą do tresury i trzymania w klatce, a ty właśnie tak mnie traktowałeś.
- Bo chciałem dla ciebie dobra. Szczęścia. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało! - uniósł głos.
- Skodo chciałeś mojego szczęścia i dobra to po jaką cholerę zaciągnąłeś mnie do tego urzędu? Po co składałeś przysięgę skoro dwa tygodnie później ta zwyczajnie wypiąłeś się na mnie jak ja starego psa? Dobrze wiedziałeś co robisz. - syknęłam, patrząc mu w oczy. - Najpierw udawałeś kochającego chłopaka, a potem co? Pojawił się problem i już miałeś powód żeby się ode mnie odwrócić!
- Cały czas tym myślę, Lilka. - powiedział cicho. Jeśli chciał pokazać na swojej twarzy ból, albo chociażby jakiś jego cień, to najzwyczajniej w świecie mu to nie wyszło.
- Myślisz o tym.. - pokiwałam kpiąco głową. - A co ja mam powiedzieć? Wepchnąłeś mnie do łóżka swojego najlepszego kolegi tylko dlatego, że obiecał ci pożyczyć pieniądze na pieprzony obóz dla skoczków! Teraz gruchasz sobie w najlepsze ze swoją Agnieszka, a ja wciąż mam uraz do facetów. Nadal nie mogę zdzierżyć, gdy któryś z nich zaczyna mnie dotykać, bo wtedy widzę twarz tego sukinsyna i wszystko wraca!
- Lilka..
- Za ile żenisz się po raz drugi? - zapytałam.
- Trzy tygodnie. - odparł cicho. - Lilka, naprawdę zależy mi na szybkim rozwodzie. Może być nawet z mojej winy, ale niech tylko nikt się nie dowie o tym co było kiedyś i o tym co nas jeszcze łączy, proszę cię.. Ja...muszę się z nią ożenić, zrozum. - wyraz jego twarzy był tak błagalny, że przypominał mi typowego męczennika, który błaga o łaskę i darowanie życia.
- Musisz się z ożenić. - parsknęłam śmiechem. - Pamiętam jak dwa lata temu powiedziałeś mi to samo, bo byłam dla ciebie tak bardzo ważna, że nie chciałeś by ktoś inny mnie miał.
- Możesz przestać wyciągać przeszłość?!
- Pomyślę nad rozwodem. - powiedziałam. - Mam trzy tygodnie na decyzję, więc na pewno przez tyle czasu dojdę do właściwego rozwiązania. - wysiliłam się na uśmiech, po czym przerzuciłam przez ramię torebkę i popatrzyłam na przerażoną minę Klimka. - No co? Ja mam czas. A jak Agnieszka nie ma to bardzo mi przykro. Wzięła sobie faceta z żoną, więc niech nie liczy na szybki ślub i huczne wesele. - wysłałam mu buziaka w powietrzu, a następnie położyłam na stole kilka drobnych monet za swoje picie i zostawiłam go w głębokim osłupieniu. Kiedyś to on zabawił się moimi uczuciami, zmarnował mój czas oraz przeszłe dwa lata, które spędziłam na myśleniu o nim, o tym co było.. Teraz należy mi się coś od życia, a jemu przysługuje karma za to co było.. Teraz to ja dyktuję warunki, a Klemens.. no cóż. ..

Klemens

Mam trzy tygodnie na decyzję - te słowa huczały mi echem w głowie i przyprawiały o dodatkowe nerwy.Najpierw martwiłem się tym, żeby Agnieszka niczego się nie dowiedziała. Potem denerwowałem się jeszcze bardziej, bo zjawiła się Lilianna, a teraz.. teraz zaczną wypadać mi włosy z głowy i nabawię się marskości wątroby, bo ona ma trzy tygodnie na decyzję! Ja mam trzy tygodnie do najważniejszego dnia swojego życia, do cholery!  Co mam teraz zrobić? Powiedzieć prawdę Agnieszce? Przecież wścieknie się, że przez tyle czasu nie wspomniałem o tym nawet słowem, a raptownie kilkanaście dni przed naszym ślubem sobie o tym przypomniałem! Potem weźmie małego, wyniesie się nie wiadomo gdzie i zostanę sam.. Znowu! I po raz kolejny wszystko będzie moją winą!
- Co za spotkanie! - podniosłem głowę i zobaczyłem rozweselona twarz Klary, która niegdyś była najlepszą przyjaciółką Lilki i moją. - Kope lat, Klimciu. - podeszła bliżej i cmoknęła w policzek. 
- No sporo czasu się nie widzieliśmy. - przytaknąłem. - A ty nic się nie zmieniłaś.. jedynie kolor włosów inny. - zaśmiała się, siadając na miejscu Lilianny. 
- Ty też się nie zmieniłeś. No może troszeczkę wyrobiłeś sobie mięśnie, bo kiedyś biceps u ciebie nie istniał. 
- Dzięki. Nie ma to jak sypanie komplementów po tak długim czasie. - uśmiechnąłem się. - Napijesz się czegoś? - zaproponowałem. 
- Woda. Z cytryną i miętą. - powiedziała. Natychmiastowo przywołałem kelnerkę i zamówiłem wodę dla Klary oraz drugą kawę dla siebie. - Widziałam się z Jackiem. Wrócił na stare śmieci? -  na samo imię przez myśl przemknęły mi wydarzenia z tamtej nocy, kiedy tak po prostu oddałem Liliannę w jego ręce, bo zaoferował mi pięć tysięcy. Tamten okres był dla mnie naprawdę ciężki. W domu się nie przelewało, rachunek gonił rachunek, kredyt gonił kredyt, reszta rodzeństwa także potrzebowała pieniędzy na studia, opłaty, czy też zwykłe duperele. Dodatkowo musiałem, a raczej chciałem z ciekawości, jechać na obóz narciarski, gdzie miałby dobywać się zajęcia z samym Adamem Małyszem. Byłem pod ściana, a jedynym ratunkiem było.. Przecież sama się na to zgodziła! 
- Nie wiem, nie mam z nim kontaktu. - powiedziałem. Kelnerka przyniosła zamówienie i na chwilę przerwała dziwny nastrój, który zapanował między naszą dwójką. 
- Naprawdę? A myślałam, że po takim dowodzie przyjaźni będziecie już nierozłączni. - była wyraźnie zdumiona moją wypowiedzią. 
- Teraz ty chcesz mi wyrzucać wszystko co było? Lilka zrobiła to kwadrans temu, zmówiłyście się na mnie czy co?! 
- I dlaczego się unosisz? - zakręciła słomką w szklance wody i puściła mi oczko. Jak zawsze starała się brać każdego na swoje uwodzicielskie zachowania i słodkie słówka. W tym się nie zmieniła i raczej się nie zmieni do śmierci. - Nie wiedziałam, że Lilka wróci tu kiedykolwiek po tym co jej zrobiłeś. 
- Przyjechała na wakacje z tego co mi wiadomo. Do mojego kumpla w dodatku. - mruknąłem. - Nie zabiłem jej rodziny, więc nie wiem o wam chodzi! 
- Ale pchnąłeś ją w łapska napalonego idioty, który zgwałcił ją i ci za to zapłacił! Ożeniłeś się z nią, a tak naprawdę w ogóle jej nie kochałeś! Na sam koniec dobitnie jej powiedziałeś, że była tylko wakacyjną pomyłką, więc nie rób z siebie niewiniątka, bo tak naprawdę jesteś pieprzonym hipokrytą i egoistą! Jak możesz w ogóle patrzeć na siebie w lustrze, co? Nie wstyd ci, że kłamiesz i zgrywasz dobrego przed swoją nową narzeczoną? Jesteś zwykłym krętaczem, dupkiem i gdybym mogła to ucięłabym ci jaja za twój debilizm! 
- Jasne, a ona była święta, tak? Gdyby nie chciała iść z nim do łóżka to by mi powiedziała. - parsknąłem. Nerwy utrzymywałem już na naprawdę cienkiej czerwonej lince, która powoli się przecierała. Jeszcze moment, a naprawdę wybuchnę i wtedy nie zapanuję już nad żadnym słowem. 
- Poszła, bo była w tobie ślepo zakochana. - syknęła. - Gdyby tego nie zrobiła to.. przecież sam jej powiedziałeś, że jak tego nie zrobi to z wami będzie koniec. 
- Wiesz co.. mam dość tej chorej rozmowy. - odsunąłem się od stolika, po czym wyciągnąłem banknot i rzuciłem go na blat. - Zgadaj się z tą swoją Lilką, obróbcie mi dupę, ale dajcie mi święty spokój, bo nie dzierżę już ani jej, ani ciebie! - zerwałem z krzesła swoją pomarańczową bluzę, narzuciłem ją na ramię i zrobiłem krok w przód. 
- Schowaj swoją przemądrzałość do kieszeni, bo chyba zależy ci na swojej dziewczynie, prawda? - nonszalancko poprawiła się na krześle, obrzucając mnie chytrym spojrzeniem. Naprawdę nie miałem sił na odpowiedzenie jej. Po prostu wyszedłem i udałem się do swojego samochodu, po czym odjechałem z piskiem opon. 
Krzysiek

Oglądałem w spokoju telewizję, gdzie puszczali powtórkę z rajdu samochodowego, którego nie obejrzałem i bardzo zależało mi na dzisiejszej emisji, gdy nagle.. Trzask drzwi, szloch, łomot wywołany chyba przez rzuconą torebkę. Zerwałem się na równe nogi i wydarłem do korytarza jak oparzony, a tam zobaczyłem Lilkę siedzącą pod drzwiami wejściowymi i zalewającą się łzami. A gdzie podział się Klemens? Przecież sam zaoferował, że po nią pojedzie. A może tak naprawdę nie pojechał po nią? Może szła sama i ktoś zrobił jej krzywdę? A może sam Klemens dobrał się do jej majtek i... Stop Krzychu, zapędzasz się! 
- Lilka, co się stało? - ukucnąłem przed nią, na siłę zabierając jej dłonie z twarzy. - Coś się stało? Ktoś ci zrobił krzywdę? - naprawdę chciałem jej pomóc, nie chodziło tutaj tylko o zaspokojenie mojej ciekawości, która nasilała się z każdą chwilą, Chciałem wiedzieć, co takiego się stało, że teraz siedzi mi tutaj taka zapłakana. - Lilka.. - dotknąłem delikatnie jej ramię, gdy zaniosła się jeszcze większym płaczem, ale wyrwała się z uścisku i popatrzyła na mnie ze złością w oczach, a nawet.. przerażeniem?
- Zapytaj swojego pożal się Boże przyjaciela! - wykrzyknęłam, po czym podniosła się i zniknęła za drzwiami łazienki. Czyli jednak Klemens maczał w tym palce, bo przecież nie Kubacki. Kubacki zachowuje się przy niej jak łaskawy baranek i nie oczekiwałbym od niego jakichś gwałtownych ruchów wobec niej. Odkąd się tutaj zjawiła Klimek zachowywał się inaczej. Chodził poddenerwowany, ciągle miał z nią problem. Ich relacje wyglądały mi na podejrzane. Znali się od jakiegoś czasu, a teraz po prostu jedno nie mogło patrzeć na drugie.. Tak czy tak - muszę to wyjaśnić i dojść do prawdy, bo chyba dłużej nie wytrzymają ze sobą pod jednym dachem.

Agnieszka

- A co z suknią? Wypożyczasz ją w końcu, czy kupujesz? - zapytała mama, bawiąca się z małym Murańką na dywaniku. 
- Klemens powiedział, że decyzja należy do mnie, ale jeśli chciałabym ją kupić to jest skłonny dać mi na nią pieniądze. - odpowiedziałam, upijając łyk herbaty z miodem i cytryną. - Ale wiesz mamo.. odnoszę wrażenie, że on wcale nie chce tego ślubu.. Ciągle miga się od tematu, jak pytam go o zwykły garnitur to nagle wyskakuje mi z pretensjami, że go kontroluję, a ja.. Mamo, a jeśli on mnie zdradza? 
- Córeczko.. - zaśmiała się. - Klemens to najodpowiedniejszy chłopak dla ciebie. Odpowiedzialny, kochający, troskliwy.. gdyby tak nie było to płaciłby na małego miesięczne alimenty i odwiedzał raz na jakiś czas, a on chce z tobą założyć rodzinę, zapewnić mu dom i miłość. Klimek w życiu by cię nie okłamał, a co mówić o zdradzie! - machnęła ręką jakby to wszystko było najprawdziwszą prawdą. Tylko dlaczego zaczęły kłębić się we mnie jakieś dziwne przeczucia, że poniekąd mogę mieć rację? 
- Jesteś tego pewna mamo? - zapytałam z wyczuwalną niepewnością. 
- Ja tak, ale widzę, że ty nie. - kobieta podniosła się z podłogi, zostawiając bawiącego się Klimka Juniora i przysiadła się obok mnie na kanapę. - Agnieszka, ja wiem, że przed ślubem w głowie rodzi się tysiące scenariuszy, przeważnie czarnych, ale nie możesz wmawiać sobie wszelakich głupot, bo źle na tym wyjdziesz. Ufasz mu? 
- No... niby ufam. - schyliłam się by podać małemu zabawkę, ale i tak nie uniknęłam karcącego spojrzenia mamy. 
- Ty musisz być pewna swojego zaufania! W miłości nie istnieje słowo niby, zrozumiano? - przytaknęłam. W sumie mama zawsze miała rację i nosa do ludzi. Przecież Klimek mnie kocha i nigdy nie dał mi powodów do zazdrości, nie okłamał mnie.. Ufam mu bezgranicznie i wiem, że nigdy mnie nie zrani...

Od autorki:
Już czwóreczka, jeszcze trochę i będzie finał. Opowiadanie zbyt długie nie będzie, ale jeszcze się w nim troszkę wydarzy ^^
Pozdrawiam! ;))

5 komentarzy:

  1. ;o ;o ;o ;o ;o ;o
    Chyba jeszcze trochę czasu minie zanim przetrawię ten rozdział... Pieniądze, kłamstwa, GWAŁT? Zdecydowanie tego się po Klimku nie spodziewałam... ;/ a jeśli chodzi o jego tłumaczenia, cóż, żałosne, co tu dużo mówić. Do pracy niełaska? Lepiej oddać dziewczynę/żonę w ręce przyjaciela? ;/ Współczuję Liliannie ;c
    Z największą niecierpliwością czekam n następny rozdział, a teraz idę w bólu przeżywać, że to opowiadanie niedługo się kończy jak to napisałaś ;< xd
    Pozdrawiam cieplutko i weny kochana! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojoj... no tego to ja się po Klimku nie spodziewałam... Jak on tak mógł postąpić wobec Lilki?! A teraz jeszcze okłamuje Age... A biedny Krzysiu będzie pewnie teraz wymyślać teorie spiskowe na temat tego co takiego Klemens zrobił Lili. No będzie ciekawie, będzie ;) już z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, gorąco pozdrawiam i weny życzę ;*
    Buziaki Kochana <3 ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się, że z Klimka był naprawdę aż takim cham, idiota i prostak, że zależało mu wyłącznie na sobie. Miałam nadzieję, że może jednak to wszystko wyglądało trochę inaczej. Nie wiem, jakiś zbieg okoliczności, Lilka coś źle zrozumiała, a on będzie chciał jej teraz wszystko wytłumaczyć i jestem wstrząśnięta, że on może od tak na spokojnie o tym wszystkim mówić i jeszcze prosić ją o cokolwiek. Z drugiej strony też jestem dumna z niej, że się mu postawiła. Wzięła wszystko w swoje ręce i mam ogromną nadzieję, że jakoś mu się za to wszystko odpłaci, wręcz trzymam za nią kciuki.
    I trochę żal mi Agnieszki i Krzyśka, że to wszystko rozgrywa się z ich plecami.

    http://goodbye--to--yesterday.blogspot.com
    http://never---forget.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem i tutaj :)
    No, powiem szczerze, że cały ten rozdział był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się takiego zachowania po Klimku. Ręce mi opadły, naprawdę. Jak on mógł coś takiego zrobić? Biedna Lilianna, cholernie jej współczuję, bo nie ma dziewczyna lekko :( Jeszcze jest w tym wszystkim Agnieszka... Oj, kochana, mieszasz i to bardzo, nie wiem, czy aż nie "za bardzo" :)
    Jak niedługo koniec? O.o Przecież dopiero co się zaczęło :)
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze mówiąc nie spodziewałam i bardzo mocno mnie zaskoczyłaś przeszłością Lili i Klimka.
    Klemens spieprzył sprawę po całości. I szczerze? Na miejscu Lilki wcale nie spieszyłabym się z tym rozwodem... Ba! Po tym wszystkim co nawywijał zmusiłabym go do wyznania prawdy Agnieszce!
    Jakim debilem trzeba być, żeby tak potraktować swoją żonę? Sprzedać ją, bo co? Bo za mało pieniędzy na koncie? Od tego jest praca, by te pieniądze zarobić...
    Szkoda mi Lilki, co oczywiste, ale szkoda mi również Agnieszki. Ona liczy, że z Klemensem stworzy kochającą się rodzinę, a on tymczasem od samego początku ją okłamywał. Nie chciałabym być na jego miejscu, gdy wszystko się wyda...
    Z niecierpliwością czekam na nowy :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń